W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o dobrym pasterzu, który zna swoje owce i troszczy się o nie, co więcej, życie swoje za nie oddaje. Tym pasterzem jest On sam. Ale mówi też o najemniku, innym rodzaju pasterza. Czyli o kimś, komu owce są potrzebne, aby on mógł na nich coś zarobić, wzbogacić się, osiągnąć zamierzone cele. Nie łączy ich żadna więź oprócz pracy z tym związanej. W tej sytuacji często w obliczu niebezpieczeństwa najemnik ucieka, zostawiając owce, ratując tylko swoje życie. I może zastanawiasz się, co to ma wspólnego z tym, o czym była mowa wyżej...? A no ma…!
Jak często w życiu człowieka, w naszym życiu, dajemy się zwieść, omamić ludziom, którzy na pierwszy rzut oka, chcą być dla nas takimi kierownikami życiowymi (pasterzami), mówiąc nam że tu chodzi o nasze dobro, szczęście, realizowanie się i przyszłość, która stoi przed nami otworem. I że robią to zupełnie bezinteresownie, po prostu szkoda im talentów, które w nas drzemią. Czyż nie jest tak…? Natomiast w trudnościach, gdy coś się nie uda, tak naprawdę okazuje się, jakie były intencje i często jesteśmy zostawieni samym sobie. Czyż nie jest to postawa owego najemnika z dzisiejszej Ewangelii…?