Ludzie szukający Boga tęsknią za modlitwą. Kiedy uciekamy od modlitwy, zaniedbujemy ją, to pragnienie modlitwy łatwo oddala się od nas. Zostaje zdławione przez bujne chwasty życia, które je przytłaczają. Zaniedbywanie modlitwy rodzi opór i niechęć wobec niej. Im chętniej angażujemy się w modlitwę, tym szybciej topnieje opór i doświadczamy wewnętrznego zainteresowania sprawami duchowymi.
W życiu modlitwy pojawiają się również przeszkody. Co może być taką przeszkodą? Pewnie jest wiele zagrożeń, spójrzmy jednak krótko na trzy z nich. Pierwsze z nich to dobrze znana „dewocja”, czyli zamykanie Boga w uczuciowości. Nie ma uczuć, to nie ma Boga. Nie modlę się, bo nic nie czuję. Drugie zagrożenie to „dziwactwo”. Czy mam się więc udziwnić? Nie, mam stać się tym, kim Pan Bóg chce, żebym był. I wreszcie trzecie zagrożenie – „pycha duchowa”. Ja się modlę, mam swój schemat, a ty nie masz! Wobec tego ja jestem lepszy. Nie daj Boże, żeby ktoś skrytykował taką pobożność, bo wtedy zainteresowany wybucha jak wulkan. A pycha jest najlepszą drogą do szatana, który rozwija i podsuwa myśli: „Patrz, jesteś lepszy... Nie daj się!”.